poniedziałek, 27 lutego 2012

Książka przeczytana: CS Lewis - Podział ostateczny

Jeżeli chodzi o moją znajomość z Lewisem, to czytałem najpierw Trylogię kosmiczną, potem Narnię - to wszystko wiele lat temu po raz pierwszy i kilka razy potem. Dwa czy trzy lata temu sięgnąłem po Odrzucony obraz - to jedna z najważniejszych książek, które przeczytałem w życiu, żelazna wręcz pozycja dla kogoś interesującego się historią nauki, wskazana również tym, których interesuje historia myśli.
Teraz pod rękę nawinął się Podział ostateczny - bardzo ciekawe opowiadanie, taka lewisowa Boska komedia. Nieduże toto, na ok. 100 stron, w sam raz na spokojny wieczór. Gorąco polecam!

piątek, 24 lutego 2012

Książka przeczytana: JRR Tolkien - Hobbit

Hobbit to najczęściej - po Bajkach robotów Lema - czytana przeze mnie książka. Tym razem przeczytałem ją po raz pierwszy w tłumaczeniu Pauliny Braiter.

O samej książce nie ma chyba co pisać. Tym razem zauważyłem pewną rzecz - nie wiem, czy widziałem ją wcześniej. Nie rozumiem, po co Bilbo poszedł z Arcyklejnotem do ludzi. Zgodnie z przedstawionym przez niego konceptem Arcyklejnot miał posłużyć do otrzymania 1/14 części skarbu, należnego Bilbowi. Wydaje się, że prościej byłoby, gdyby Bilbo po prostu zażądał od Thorina swojego udziału i oddał go ludziom - rezultat byłby podobny, a nie zostałby przez wodza krasnoludów posądzony o kradzież. Hmm..

niedziela, 19 lutego 2012

Książka przeczytana: Terry Pratchett - Ruchome obrazki. Film obejrzany: Artysta

Taka sobie - za to dzień czy dwa po skończeniu lektury obejrzałem "Artystę" z Jeanem Dujardin i Berenice Belo. Ten sam duet grał w jednym z moich ulubionych filmów: "OSS 117. Kair - miasto szpiegów". Film ładnie komponuje się z książką, nawet Gaspode w nim jest :-).
Pamiętam czasy, gdy w telewizji pokazywano nieme filmy w cyklu "W starym kinie". Dzisiaj stare kino to filmy, których premierę sam oglądałem w kinie. Nie szukam w życiu nostalgii, raczej z niecierpliwością wyczekuję nowego, lecz Dujardina lubię bardzo i cieszę się, że i Belo tu się pojawiła. Dobrze, że film nie przeszedł bez echa.

środa, 15 lutego 2012

Polszczyzna-cholewszczyzna

No i bach - pisałem przy okazji recenzji ostatnio przeczytanej książki ze Świata Dysku Terry'ego Pratchetta, że polski tłumacz, Piotr Cholewa, z uporem maniaka popełnia ten sam błąd językowy. Teraz czytam trzecią książkę z tego cyklu w ciągu ostatniego miesiąca - są to "Ruchome obrazki". I proszę, strona 201 - "dwoma garściami". Tego chyba nie można już nazywać błędem - to już jest styl!

Czy coś pozytywnego płynie z Narodowego?

Czy z zamieszania wokół Stadionu Narodowego płyną jakieś pozytywne wnioski? Tak. Pierwszy to ten, że naciski polityczne w naszym kraju nie wystarczają już, by fuszerkę uznać - z powodów politycznych - za zakończoną inwestycję. Nadzór podchodzi do swoich obowiązków poważnie. Nie zawsze tak w Polsce było, i są dziś kraje, gdzie procedury bezpieczeństwa są masowo ignorowane.
Drugi pocieszający wniosek jest taki, że sprawa nie przechodzi bez echa - i są sposoby, media, dzięki którym przynajmniej część społeczeństwa czuje, jak robi się nas w konia.

Pani minister tańczy

Pani minister tańczy - między pojęciami. Na czym polega obłuda Pani minister Muchy? Gdy dziennikarze zapytali, czy zamierza wypłacić szefom Narodowego Centrum Sportu kolosalne (dla nas - w ICH świecie to chyba nie są jakieś szokujące pieniądze) premie - powiedziała, że umów należy dotrzymywać. I uwierzycie, że miała na myśli WYPŁACENIE premii?! Jakoś nie przyszedł jej do głowy taki tok myślenia: umów należy dotrzymywać - jeżeli kogoś powołano na stanowisko, na którym miał doprowadzić do zbudowania stadionu i jego operacyjności na rok przed Euro 2012 i nie wywiązał się z tej UMOWY, to powinien ponieść konsekwencje.
Tak Pani minister nie rozumuje. Dla niej "dotrzymanie umowy" to wytrych słowny, który ma uzasadnić podjęcie niepopularnej decyzji.

Maybach posła PO Pawła Olszewskiego

Paweł Olszewski, poseł Platformy "Obywatelskiej", postać dosyć znana, bo z wielkim "parciem na szkło", napisał na Twitterze:
Pan Dyrektor Rydzyk jest wg Brudzińskiego ubogim zakonnikiem! Dlatego jeździ Maybach'em w wersji podstawowej!
 No tak. Ja sam na moim blogu już o tym pisałem, że żadnego Maybacha nie było, całą sprawę wymyślił były komunistyczny szmatławiec. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że Pan Paweł Olszewski o tym nie wie - wychodziłoby więc, że po prostu kłamie, kłamie po to, by skrzywdzić inną osobę. Ten "Pan Rydzyk" też mi brzmi jak "Pan Papież", ma po prostu boleć i tyle.
A głosujcie sobie na takich ludzi, którzy innych mają w pogardzie - myślicie, że wobec Was ich postawa jest inna? Pogardzają Wami tak samo, jak innymi, jesteście dla nich mięsem wyborczym, maszynką do głosowania, może nawet pogardzają Wami bardziej, bo dajecie się ogłupiać i sterować, wystarczy nacisnąć odpowiedni guzik, a ponad 30% społeczeństwa uśmiecha się głupkowato i potakuje grzecznie marionetkowymi główkami, powtarzając: "mejbachem jeździ, no tak, jeździ mejbachem".

sobota, 11 lutego 2012

Książka przeczytana: Terry Pratchett - Mort

Naprawdę sprawna rozrywka. Teraz trochę tych praczetów będzie, bo kupiłem sobie kilkanaście tomów na gwiazdkę. Jedna uwaga o tłumaczu, panie Piotrze Cholewie - nie kontroluje, cholewa, odmiany przez rodzaje. Jest to przypadłość wielu tłumaczy, ale wkurza mnie to niemiłosiernie. W obu przeczytanych ostatnio książkach, tłumaczonych przez pana Cholewę, napotkałem na wpadki tego samego rodzaju - nie zacytuję dokładnie, ale chodzi o błąd typu: dwoma dziewczynami, oboma nogami. No szlag (jak to po kociewsku mówią) człowieka (czyli mnie) trafia.
Teraz czytam "Ruchome obrazki". 60 stron i bez takiego błędu. Zobaczymy, panie Cholewa, zobaczymy...

środa, 8 lutego 2012

Polska gospodarka ostoją stabilności

Często w swoim blogu piszę krytycznie o rządzie, ale podziwiam Pana ministra Rostowskiego i Pana premiera za bardzo oszczędne ingerowanie w gospodarkę i zdroworozsądkowe podejście do makroekonomii. Oto, co na temat polskich obligacji i kondycji finansów państwa pisze dzisiejsza Rzeczpospolita, omawiając raport Bloomberga:
Polskie obligacje w czasach kryzysu były bezpieczniejsze od niemieckich i amerykańskich – pokazuje analiza Bloomberga
Agencja przeanalizowała dane o papierach skarbowe 25 krajów z ostatnich trzech lat pod kątem stopy zwrotu z inwestycji ważonej ryzykiem. Indeks polskich obligacji (w walucie krajowej) pokazuje, że relacja całkowitego dochodu z obligacji do zmienności jej ceny wyniosła 8,3 proc. i była o wiele wyższa niż indeks papierów niemieckich (4 proc.) czy amerykańskich (3 proc.). Polski dług cieszy się też najniższą zmiennością w Europie i należy do najbardziej stabilnych na świecie, plasując się tuż za Japonią i przed Nową Zelandią.
Analitycy podkreślają, że papiery naszego kraju były mniej podatne na zawirowania na rynku długu niż obligacje innych krajów, ponieważ Polska w czasie recesji w 2009 r. jako jedyna cieszyła się dodatnią dynamiką wzrostu gospodarczego w połączeniu ze stabilną polityką monetarną. Istotną rolę odgrywa też fakt, że w Polsce fundusze emerytalne są zobowiązane do inwestowania co najmniej 95 proc. swoich środków właśnie w aktywa krajowe.
Bloomberg w swojej analizie podkreśla, że rośnie zainteresowanie polskim długiem ze strony inwestorów zagranicznych. Według danych Ministerstwa Finansów, wartość posiadanych przez nich papierów wzrosła do rekordowego poziomu 157 mld zł w październiku ub.r. i utrzymała się na poziomie 152 mld zł na koniec grudnia.
Analitycy UniCredit i KBC prognozują, że zaufanie do polskich papierów może być jeszcze większe, gdy rządowi uda się spełnić zapowiedzi i obniżyć w tym roku deficyt budżetowy o niemal połowę. - Inwestorzy przerzucają się z papierów amerykańskich na polskie. Polska jest bezpieczną przystanią w Europie Wschodniej – ocenił Gyula Toth, analityk włoskiego UniCredit.

W co grał Graś? Kolejna afera w rządzie

Jak donosi dzisiejszy Super Express:

Chodzi o słynną już spółkę Agenark, należącą do niemieckiego biznesmena. Graś zasiadał w jej zarządzie. Kiedy wszedł do rządu, musiał zrzec się stanowiska. Jednak jak ustaliło CBA, nadal podpisywał się na dokumentach firmy. Poproszony o wyjaśnienie tej sprawy przez prokuraturę, rzecznik rządu oświadczył, że nie pamięta, by podpisywał te dokumenty i być może jego podpisy zostały sfałszowane. Po roku śledztwa okazało się, że były prawdziwe.

Jak u Ezopa - bajka o musze i fryzjerze

Jaka ładna fryzura!
Autor zdjęcia: Grzegorz Kornijów / oktaryna.pl
licencja Creative Commons 2.5


Jak tych fryzjerów ciągnie do sportu! Joanna Mucha - wydawałoby się genialne pociągnięcie premiera - taka ładna kobieta w rządzie - wywinęła mu taki numer. Zatrudniła swojego lubelskiego fryzjera na stanowisku wicedyrektora Centralnego Ośrodka Sportu. Brzmi dosyć ponuro, prawda? Ja zawsze sobie zadaję pytanie - dlaczego ludzie władzy robią takie rzeczy? Mają nadzieję, że nikt nie zauważy? To oznaczałoby, że media wychwytują rzeczywiście tylko jakiś margines takich korupcjogennych sytuacji. Widzą, że wszyscy wokół tak robią? Dlatego właśnie robi mi się ponuro, gdy tego typu sprawki wychodzą na wierzch.

Kolejnym przyczynkiem do ponuractwa jest zachowanie premiera, który stara się sprawę zbagatelizować. Pamiętacie może, jak to było z panią profesor Zytą Gilowską - tęgą ekonomiczną głową, swego czasu wiceprzewodniczącą Platformy Obywatelskiej. Nie dość, że kobieta jest bardzo mądra, to do tego inteligentna i dowcipna.Oficjalnym powodem jej rozstania z PO było zatrudnienie w jej biurze poselskim swojej synowej (jeszcze zanim poznała syna prof. Gilowskiej) oraz syna jako eksperta prawnego. Wtedy Donald Tusk nie bagatelizował zarzutów - ale Zyta Gilowska to gracz wagi ciężkiej, który mógł rzucić wyzwanie samemu Donowi. Takich graczy trzeba eliminować ze swojego otoczenia - to elementarz skutecznej polityki, przynajmniej tej jej odmiany, której uczą u nas w kraju. A Joanna Mucha to waga - że tak sobie pozwolę napisać - musza. Kwiatek u kożucha, który miał pachnieć, a trochę zaśmiardł.
Dziś rano w którejś z porannych telewizji mignęła mi Pani minister. Dwójka dziennikarzy - dziwek - wypytywała ją o różne błahostki. Dlaczego piszę "dziwek"? Bo to zawodowcy, którzy sprzedają się za pieniądze. Trzeba odbudować image Pani minister, więc to robią. Z przymilnym uśmiechem na twarzach. Może Pani minister o nich nie zapomni? Potrafi okazać swoją łaskę i pamięta o tych, którzy się jej przysłużyli - nawet o swym dawnym fryzjerze.

wtorek, 7 lutego 2012

Książka przeczytana: Terry Pratchett - Piramidy

Ja tego nie pamiętałem - ale dzieci mi przypomniały, że już ją kiedyś czytałem. No i dobrze. Zabawna, parę zdań chciałbym zapamiętać i cytować przy różnych okazjach. Na kolana nie powala, ale do odprężenia się w sam raz.

Książka przeczytana: Grzegorz Rosiński, Yves Sente - "Thorgal, Tome 33: Le Bateau-Sabre"

Najnowszy tom Thorgala. Jak ja lubię ten cykl! Tylko zapominam, co było w poprzednim tomie, zanim ukaże się nowy. Tu znowu akcja troszeczkę potoczyła się do przodu, ale troszeczkę tylko - mam nawet takie uczucie, jakby posunęła się do przodu najmniej ze wszystkich dotychczasowych tomów.

Aha, to o akcji. A o rysunkach? No, nie jest źle, kreska Rosińskiego zawsze bardzo mi się podobała. Ale jak patrzę na to, co Dufaux wymalowuje teraz Van Hamme'owi - mniam, ślinka cieknie - bo się chłopu chce, bo pracuje na swoje nazwisko. Tylko "plot" nie taki dobry...

Ale i tak kocham Thorgala. I czekam na dalszy ciąg.

sobota, 4 lutego 2012

Książka przeczytana: Mervyn Peake - Tytus Groan

Gdybym miał podsumować ją jednym słowem, byłoby to słowo: nużąca. Facet był malarzem, zanim popełnił tę powieść, i to widać. Namalował słowami. Ta książka jest jednak zbrodnią przeciwko zdarzeniom. To literatura oczyszczająca, jakaś terapia poprzez zapisywanie słów. I co z tego, że się umie formułować zdania, jak nie za bardzo się wie, co chce się powiedzieć.
Książka dla masochistów (że też wytrzymałem do ostatniej strony!), zawodowych literaturoznawców - i to chyba koniec listy odbiorców. Jeżeli ktoś z Was przebrnął przez pozostałe dwa tomy trylogii, niech napisze, czy dalej też było tak beznadziejnie.
Teraz czas na coś zdecydowanie lżejszego. Pratchett.