piątek, 31 grudnia 2010

Kradzież w biały dzień

Na zakończenie roku jeszcze taka refleksja. Rząd postanowił przekreślić założenia reformy emerytalnej i zmniejszyć składkę przekazywaną do Otwartych Funduszy Emerytalnych. Jakoś przechodzi to bez większego społecznego echa.

Przypominam sobie, że rząd Buzka ceniłem za klarowny plan czterech wielkich reform: administracyjnej, służby zdrowia, emerytalnej i szkolnictwa. Był plan, była obietnica, były próby realizacji.

Co z tego wyszło?
Reforma administracji - tak naprawdę chodziło o zbudowanie systemu samorządności w Polsce. Powstały nowe województwa, powiaty. Wybieramy część władz w wyborach bezpośrednich. Czego nie zrobiono: nowe instytucje nie są finansowane w sposób, który wspierałby samorządność. Był taki projekt, by budżet gmin to były podatki dochodowe płacone przez mieszkańców gminy. Obecny sposób finansowania organów samorządowych niszczy samorządność.

Do dziś nie mogę wybierać w głosowaniu swojego wojewody. Chyba za duże pieniądze, by motłoch miał o tym decydować.

Reforma służby zdrowia - bardzo ciekawy plan. W ustawie nawet zapisano możliwość tworzenia prywatnych Kas Chorych, ale z tak długim vacatio legis, że nie doczekaliśmy. Teraz mamy Narodowy Fundusz Zdrowia i wielkie marnowanie wielkich pieniędzy.

Reforma emerytalna - część pieniędzy miała trafiać na prywatne konta w Otwartych Funduszach Emerytalnych, podlegać inwestowaniu, być dziedziczona. Zapomnij teraz o tym, Polaku. Aby uniknąć krachu budżetu sięgnięto po nasze pieniądze, i to trochę chyłkiem. Wniosek jest jeden - jeżeli sam o siebie nie zadbasz, to nie licz na państwo.
Szkoda mi ludzi, którzy w ten sposób zostali przez rząd okradzeni. Może jednak będzie to miało ten pozytywny efekt, że przyszli emeryci zrozumieją, że człowiek nie powinien liczyć na państwo, lecz na własną zaradność, co społeczeństwu wyszłoby tylko na dobre?

Pytanie, które rodzi mi się w głowie - dlaczego Jerzy Buzek nie komentuje rozwałki jednej z jego reform? Ważniejsza jest lojalność partyjna niż uczciwość wobec siebie i tych, którzy na niego głosowali w 1997 roku?

No i reforma szkolnictwa - według mnie nie aż taka zła. Z utworzenia gimnazjów można uczynić coś dobrego - lepiej, że 13-15-latki nie chodzą do jednej szkoły z siedmiolatkami. Jedno z moich dzieci jest teraz w liceum, inne pójdzie do gimnazjum w przyszłym roku. Wydaje się, że dobrym i działającym pomysłem jest łączenie gimnazjów z liceami tak, by powstał spójny sześcioletni system kształcenia. Znam takie rozwiązania z autopsji i według mnie się sprawdzają.

Po co istniejecie, rządzący? Po co chodzicie do pracy, w jakim celu podejmujecie decyzje? Może uważacie, że nie ma sensu pytać o sens - wtedy może jest Wam łatwiej patrzeć w lustro. Trudno mi uwierzyć, że czujecie się odpowiedzialni za ludzi, którym wypadło być Polakami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz