Właściwie to książka została przesłuchana w samochodzie podczas długich wypraw. Czytałem trochę Dostojewskiego wcześniej, "Bracia Karamazow" nawet wywarli na mnie duże wrażenie. "Zbrodnia i kara" już mniejsze. Dla mnie ta książka pokazuje zagubienie dziewiętnastowiecznego człowieka, któremu półgłówkowate wykształcenie zabroniło wiary w Boga, więc zaczął sobie tego Boga tworzyć samemu. Rezultaty opłakane. Kończy się wszystko, że tak powiem, zbawczą siłą miłości, ale z narracji wydaje mi się, że sam autor nie za bardzo wie, co z czego w tej historii się wzięło.
Książka ma słabe fragmenty w pierwszej części, potem jednak zyskuje. Są fragmenty genialne, jak ten z Napoleonem na przykład, ogólnie jednak biorąc rozczarowała mnie roztrząsaniem pseudoproblemów.
Zdecydowanie bardziej spójnie widział wszystko Tołstoj. Jak ktoś chciałby poczytać dobrze poukładaną i intelektualnie wyzywającą literaturę rosyjską z XIX wieku, to polecam "Sonatę Kreutzerowską" tego ostatniego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz