czwartek, 1 grudnia 2011

Donaldeo i Julia

Dzisiaj premier Donald Tusk odwołał ze stanowiska pełnomocnika rządu ds. walki z korupcją Julię Piterę.

Wreszcie. To była bardzo bolesna sprawa - dla mnie, ale wiem z rozmów, że dla wielu innych osób. Julia Pitera była kiedyś członkiem UPR, potem prezesem Transparency International - i wtedy właśnie stała się rozpoznawalną wręcz ikoną walki z korupcją i zdobyła społeczny mandat, co jest wielkim politycznym kapitałem - który również zobowiązuje.

Niestety, w rządzie Donalda Tuska nie robiła nic. Zmarnowała ten kapitał całkowicie. To chyba strata nie odrobienia - i to jest również jej strata. Nikt chyba już nie kojarzy Julii Pitery jako osoby, która mogłaby z korupcją walczyć - wręcz przeciwnie, jest raczej symbolem tego, jak "ciepła posada" potrafi skorumpować wydawałoby się naprawdę uczciwych i pełnych dobrych chęci ludzi.

Donald Tusk, jako naprawdę sprawny polityk, wyczuwa oczywiście tę zmianę i Julia Pitera, jako osoba bez "potencjału społecznego", nie jest mu już do niczego potrzebna. Trochę jak dziwka czy przysłowiowy Murzyn, zrobiła swoje - czyli dała mu swojego czasu potrzebną akredytację społeczną - i teraz może odejść.

Smutne to.

Aha, na koniec dodam to, co powtarzam w kółko, skoro już o korupcji mowa - korupcja to największe zagrożenie dla demokracji i wolnego rynku. Niszczenie korupcji jest żelaznym obowiązkiem każdego rządu i każdego świadomego obywatela, przekłada się na wzrost gospodarczy, ale też na zdrowsze stosunki społeczne. Walka z korupcją to też nieskrępowane media. Walcząc z korupcją można osiągnąć dużo - może więcej, niż będąc ministrem finansów czy infrastruktury.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz