Przed chwilą w TVP Info widziałem wywiad z Markiem Borowskim. Ja do lewicy sympatią nie pałam, ale Borowski powiedział coś, co jest zgodne z moimi spostrzeżeniami. Opisał krótko zjawisko, które nazwał "polityką plemienną" - chodziło o to, że ostatnio politykę w Polsce uprawia się w następujący sposób: należy krytykować wszystko, co robią inne partie, nieważne, czy jest to coś złego, czy dobrego.
Pamiętam, że po 1989 roku często myślałem z sympatią o politykach różnych partii nie dlatego, że zgadzałem się z ich poglądami, ale dlatego, że mieli odwagę pochwalić swych politycznych adwersarzy, gdy na te pochwały zasłużyli. Niestety, ten styl dojrzałego politykowania skończył się w 2005 roku. Platforma Obywatelska przyjęła nową w tej skali postawę na polskiej scenie politycznej - zaczęła totalnie krytykować Prawo i Sprawiedliwość, nawet wtedy, gdy coś im się udało. Zasada była jedna - oni wszystko robią źle, i tak trzeba ich działania komentować. Okazało się, że polskie społeczeństwo jest bardzo bezkrytyczne wobec tego typu treści. Metoda udowodniła swą skuteczność i ujęła Jarosława Kaczyńskiego. Po przegranych w 2007 roku wyborach polecił stosować ją przez swoją partię, i teraz PiS totalnie krytykuje każde działanie PO. Mamy więc już szósty rok polityki uprawianej w stylu, nieobecnym wcześniej.
Nie podoba mi się ten styl, nie akceptuję go i czuję niechęć do osób, dla których skuteczność jest ważniejsza niż uczciwość. Według ich kryteriów oznacza to, że po prostu nie posiadam podstawowych zdolności politycznych, i tyle.
Niestety, dopóki tak duża część polskiego społeczeństwa będzie podatna na manipulacje, wątpię, by politycy czołowych partii chcieli zrezygnować z tej niezwykle skutecznej metody. Krytycyzmu powinna uczyć szkoła, ale to jest osobny temat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz