Historie o Jakubie W., które przyniosły Pilipiukowi sławę, zacząłem czytać dopiero teraz - po trylogii o Kruszewskich. Określiłbym te jakubowe baśnie tak: lekkie i zabawne. Pamiętam, jak, jako nastolatek, zaczytywałem się krótkimi historyjkami Henry'ego Kuttnera, publikowanymi w "Problemach" (pamiętacie jeszcze ten najlepszy swego czasu miesięcznik popularnonaukowy w Polsce?), których głównym bohaterem był genialny pijaczyna Gallegher. Czytałem, śmiałem się i żałowałem, że w polskiej literaturze mało takich radosnych kawałków. Ale sami wiecie - czasy nas do takiej radości nie skłaniały.
No a teraz mamy naszego rodzimego Kuttnera. Bo i życie - co by nie mówić - jest lżejsze. Przynajmniej ja tak uważam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz